W Europejską Noc Muzeów na Westerplatte rozlegał się huk wystrzałów z armaty przeciwpancernej 37 mm wz. 36. Drugi pocisk naprawdę narobił hałasu. – Widocznie trafił w jakiś niewypał z czasów II wojny światowej , bo trochę mocniej było – wyjaśniał tłumom zebranym pod Nowymi Koszarami miłośnik historii i rekonstruktor Sebastian Draga. Z takiego samego działa blisko 77 lat temu polscy obrońcy Wojskowej Składnicy Tranzytowej strzelali do drezyny wypełnionej benzyną. Niemcy po raz kolejny próbowali podpalić las porastający półwysep. Do pożaru składnicy nie doszło. Spaliła się jedynie drezyna trafiona przez polski działon. Do wydarzeń, które rozgrywały się tutaj w nocy z 5 na 6 września 1939 r., mogliśmy przenieść się w sobotę z rekonstruktorami i pracownikami Muzeum II Wojny Światowej. - W tamtym czasie nasz garnizon na Westerplatte miał dwie takie armatki. Ich głównym zadaniem było zwalczanie ewentualnych niemieckich pociągów pancernych i czołgów zbliżających się do składnicy od strony Gdańska. Do tego dochodziła jeszcze armata polowa kalibru 75 mm. I to było wszystko, co mogliśmy przeciwstawić działom niemieckiego okrętu szkolnego „Schleswig-Holstein”, które miały kaliber 280 mm – mówi Sebastian Draga.
W programie przygotowanym przez muzealników i rekonstruktorów na tę jedyną noc w roku znalazły się wydarzenia poświęcone Lądowej Obronie Wybrzeża i obronie Wojskowej Składnicy Tranzytowej w 1939 r. (m.in. widowiskowe bombardowanie koszar) oraz stanowiska warsztatowe nawiązujące do obchodów Roku Cichociemnych. Z tej drugiej strefy można było wyruszyć drezyną na przejażdżkę po półwyspie. Gościom MIIWŚ smakowała grochówka serwowana z oryginalnej kuchni polowej z czasów II wony światowej. - Ale zupa jest dzisiejsza – zapewniali mundurowi. 21.05.2016 / fot. Krzysztof Mystkowski / KFP
dodaj
do koszyka wszystkie wyświetlone zdjęcia